|
Grzegorz ¦ledziewski
Ch³opiêca ciekawo¶æ sprawi³a, ¿e zosta³ kajakarzem. Mia³ 13 lat,
gdy do Dolnego Miasta, dzielnicy Gdañska w której mieszka³a rodzina
¦ledziewskich, przenios³a siê „Victoria”, wcze¶niej „Mot³awa” a
pó¼niej MRKS Gdañsk. Pojawi³o siê cos nowego, co przyci±ga³o
m³odzie¿, niemal wszyscy ch³opcy przychodzili nad Mot³awê aby
przyjrzeæ siê p³ywaj±cym, czasem pomóc wyci±gn±æ kajak z wody,
wytrzeæ go. Wytrwali, do których nale¿a³ Grzegorz, krok po kroku
wci±gali siê do sportu. On by³ jedynym, który osi±gn±³ szczyty, z
mistrzostwem ¶wiata w³±cznie. Doskwiera mu do dzi¶ brak
olimpijskiego medalu, choæ wydawa³ siê byæ na wyci±gniêcie rêki.
- Trzy pora¿ki w kolejnych trzech igrzyskach mia³y trzy ró¿ne
przyczyny - po latach ocenia Grzegorz. - Jedno je ³±czy, ¿e by³y to
niew±tpliwie najgorsze starty w mojej d³ugiej karierze. W Monachium
przegra³em w znacznej mierze z w³asnej winy. Po zdobyciu mistrzostwa
¶wiata w l971 roku zbyt wyluzowa³em siê, co odbi³o siê na mojej
formie. Nauczka nie posz³a w las, w cztery lata pó¼niej nie
pope³ni³em tego b³êdu, by³em przygotowany do zdobycia medalu. W
finale jedynek na 500 metrów przechytrzy³em. ¦wietnie zna³em
rumuñskiego startera, wiedzia³em, ¿e gdy tylko uniesie rêkê z
pistoletem to natychmiast potem padnie strza³. Chcia³em to
wykorzystaæ, jak mówi± zawodnicy, wpa¶æ w strza³. Zrobi³em delikatny
ruch, ale na pewno nie pope³ni³em falstartu. Rumun k±tem oka
dostrzeg³ to i do¶æ z³o¶liwie wstrzyma³ start na sekund±, ka¿±c
trzymaj±cemu mnie zahamowaæ mój start. Ca³a stawka ruszy³a, ja
straci³em co najmniej metr, je¶li nie pó³tora. W tak wyrównanej
stawce, w której decyduj± niuanse i u³amki sekund to by³a ogromna
strata. W dodatku nie muszê chyba t³umaczyæ, jak bardzo siê
zdenerwowa³em, a to nie sprzyja rywalizacji.
W moskiewskich igrzyskach nasz czwórka pope³ni³a b³±d taktyczny.
Mieli¶my doskona³y 9 tor, os³oniêty od wiatru. Zamiast pop³yn±æ
spokojnie, na 3-4 miejscu w czo³ówce i rozegraæ walkê o medale na
finiszu, od pocz±tku narzucili¶my straszliwe tempo. Daleko od nas,
na czwartym torze p³ynêli Niemcy z NRD. Ich czwórka by³a wtedy chyba
najsilniejsza na ¶wiecie. Nasze tempo zmusi³o ich do ogromnego
wysi³ku, byli nie na ¿arty przestraszeni. Pop³ynêli tak¿e
niesamowitym tempem, a dwie osady obok nich kurczowo siê ich
trzyma³y. Niemcy wytrzymali do finiszu, my niestety nie i
przegrali¶my medal. Przy innej taktyce jestem do dzi¶ pewien, ¿e
siêgnêliby¶my po medal, nawet mo¿e z³oty, bo osada z NRD nie
dysponowa³a piorunuj±cym finiszem.
Grzegorz ¦ledziewski jest wychowankiem trenera Jana Raabe. - To by³
bardzo fajny w kontaktach osobistych cz³owiek, choæ niestety nie
pozbawiony s³abo¶ci. Mia³ ogromne trenerskie wyczucie, wiele rzeczy
robi³ na „nosa”. Wyznawa³ ciekaw± zasadê, ¿e je¶li zawodnik jest
dobry i bêdzie zawsze dobry i jego trenerski udzia³ jest niewielki,
a je¶li z³y to on mu nie pomo¿e, choæby nie wiem jak z nim pracowa³
i tak pozostanie s³aby - wspomina swego wychowawcê Grzegorz.
By³ zawodnikiem MRKS Gdañsk, ale w l974 roku przeniós³ siê do
„Stoczniowca”. Macierzyst± sekcja opiekowa³a siê gdañska Stocznia
Remontowa a potê¿niej±cym wówczas „Stoczniowcem” Stocznia im. Lenina
i ca³e Zjednoczenie Przemys³u Okrêtowego. Nowy klub zapewnia³ wy¿szy
etat, lepsze warunki treningu i najwy¿szej klasy sprzêt. Bogdan
Samsel, który wówczas prowadzi³ klub zna³ wszystkie ¶cie¿ki do
decydentów, którzy przy okazji kontaktów na statki za³atwiali dla
klubu najlepsze wtedy kajaki.
Z wielu swoich doskona³ych wy¶cigów ¦ledziewski najchêtniej wspomina
fina³ K-2 na 500 metrów na torze Xocimilco w Meksyku w l974 roku.
P³yn±³ wówczas z Ryszardem Oborskim.
-Obrali¶my doskona³a taktykê, rozegrali¶my wy¶cig w wielkim stylu.
Mia³em niespe³na dwadzie¶cia minut przerwy miêdzy fina³em jedynek a
dwójek, musia³em rozs±dnie gospodarowaæ si³ami. Najgro¼niejsi byli
Rumuni, którzy s³ynêli z bardzo mocnego startu i ostrego tempa co
najmniej do po³owy dystansu. Trzymali¶my siê tu¿ za nimi, nie
próbuj±c nadawaæ tempa czy wyj¶æ na prowadzenie. Dopiero, gdy
zaczêli , naszym zdaniem, okazywaæ pewn± s³abo¶æ rozpoczêli¶my
ostry, zwyciêski jak siê okaza³o finisz. Na tym z³otym medalu
szczególnie mi zale¿a³o, bo wiele osób w kraju mówi³o, ¿e
niepotrzebnie startujê w K-2, ¿e powinien skupiæ siê wy³±cznie na
jedynce. Na krajowej arenie rywalizowali¶my z wielce zas³u¿on± par±
Rafa³ Piszcz - W³adys³aw Szuszkiewicz, wygrywaj±c zreszt± do¶æ
wyra¼nie, ale nie zagranicznym podwórku stawiano na naszych rywali.
Inna sprawa, ¿e nie by³o ¿adn± tajemnic±, ¿e ja zawsze wola³em
p³ywaæ na jedynkach, choæ akurat z Ryszardem Oborskim wspó³pracowa³o
mi siê doskonale.
Zami³owanie do decydowania o wszystkim sprawi³o, ¿e na szczê¶cie dla
kajakarstwa nie zosta³ wio¶larzem. A by³ taki moment w jego
sportowej biografii, ¿e przesta³ wios³owaæ siedz±c twarz± do
kierunku jazdy. Na jeden sezon przeniós³ siê do sekcji wio¶larskiej
gdañskiego AZS-u. Zniechêci³ siê jednak do p³ywania w du¿ych osadach
i wróci³ do kajakarstwa. Wybór jedynki mia³ tak¿e inne uzasadnienie.
Grzegorz studiowa³ na Wydziale Elektrycznym Politechniki Gdañskiej,
wiêc nie zawsze móg³ dostosowaæ siê do godzin treningów innych
zawodników. A p³ywaj±c na jedynce móg³ trenowaæ wówczas gdy mia³
czas.
Zabawne, ale w swoim wyuczonym zawodzie nie przepracowa³ ani jednej
godziny. Nawet gdy dosta³ etat w „Stoczniowcu” ( oczywi¶cie jak to
by³o w tamtych czasach „lewy”) to by³ zatrudniony jako jaki¶
konstruktor. Po zakoñczeniu kariery trzeba by³o zdecydowaæ siê na
wybór drogi. Gdy og³osi³ swój zamiar znale¼li siê chêtni do
zatrudnienia go w roli trenera kadry. Najbardziej zainteresowani
byli Brytyjczycy. Kontrakt by³ ju¿ na wyciagniêcie rêki, gdy zosta³
storpedowany przez … Polski Zwi±zek Kajakowy. Pretekstem by³ brak
papierów choæby instruktorskich, choæ Brytyjczycy nie wymagali
¿adnych papierów. Tak naprawdê to w zwi±zku chcieli wys³aæ kogo
innego, a z kolei Wyspiarze o innym Polaku nie chcieli s³yszeæ.
Grzegorz zosta³ na lodzie i bez zaplecza finansowego. Có¿ z tego ,¿e
skoñczy³ studia, ¿e zna³ angielski.
Ma³gorzata i Grzegorz ¦ledziewscy przyja¼nili siê z rodzinami
siatkarzy ze z³otej dru¿yny Huberta Wagnera, którzy koñczyli karierê
w Finlandii. W³odzimierz Stefañski gra³ w Kimmo Lahti, a opiekun
hali w której wystêpowa³ jego zespó³ by³ przyjacielem prezesa
fiñskiego zwi±zku kajakowego. Od s³owa do s³owa, przez po¶redników (
zaczê³o siê od telefonicznej rozmowy pañ ¦ledziewskiej i
Stefañskiej) Finowie wyrazili chêæ zatrudnienia polskiego mistrza i
zaprosili go do Finlandii. Do wyjazdu potrzebny by³ paszport.
Grzegorz poprosi³ o pomoc ówczesnego szefa polskiego sportu Mariana
Renkego. Natychmiast dosta³ swój s³u¿bowy paszport.
- Zawsze ceni³em pana Renkego, bo wykazywa³ wielka ¿yczliwo¶æ dla
sportowców. Chyba dlatego trochê zaryzykowa³ w mojej sprawie, bo
przecie¿ gdybym nie wróci³, mia³by spore przykro¶ci - Grzegorz
wspomina czasy sprzed æwieræwiecza. _ Pojecha³em do Lahti,
uzgodni³em szczegó³y i po powrocie zabra³em siê ostro za zdobycie
papierów instruktora. B³yskawicznie ukoñczy³em eksternistycznie kurs
we wroc³awskiej AWF, o czym nikt w zwi±zku nie wiedzia³. Gdy
poprosi³em o zgodê na kontrakt ( a takie by³y przepisy)
odpowiedziano mi, ¿e gdybym mia³ tytu³ choæby instruktora to zgoda
zostanie wydana. Pokaza³em wówczas legitymacjê z wroc³awskiej AWF i
skoro s³owo siê rzek³o to koby³ka u p³otu…Pojecha³em na oficjalny
8-letni kontrakt, firmowany przez „Polservice”.
Krainie Jezior bardzo siê zas³u¿y³ wychowuj±c tak znakomitego
zawodnika jakim by³ Mikko Kohlemainen, mistrz ¶wiata i olimpijski
oraz kilku innych dobrych zawodników. Gdy wygasa³ kontrakt ze
zwi±zkiem, znów stanê³o przed nim zasadnicze pytanie, co dalej? Czy
zostaæ na sta³e jak siatkarze W³odzimierz Stefañski i W³odzimierz
Sapalski czy jednak wracaæ do Polski. Zdecydowa³ siê na powrót i
okaza³o siê, ¿e zarobione w Finlandii pieni±dze nie s± ju¿ tak du¿e
jak siê mu wydawa³o. Polska zmienia³a siê, uwalnia³o siê wszystko
³±cznie z handlem.
- Mia³em znajomego w³a¶ciciela niewielkiej drukarni, który uskar¿a³
siê na brak papieru a wiedzia³, ¿e mam znajomo¶ci w Finlandii. A
jest ona jednym z najwiêkszych eksporterów papieru na ¶wiecie.
Poprosi³ mnie o pomoc, a mnie stanê³a przed oczami wizja sta³ej
wspó³pracy. Znalaz³em drogê do decyduj±cych w korporacji Kymmene i
tak zaczê³a siê moja przygoda z bran¿a papiernicz±. Wcale nie w
Finlandii jak wielu mylnie s±dzie, ale w Polsce. Obecnie , od kilku
lat jestem szefem przedstawicielstwa konsorcjum UPM-Kymmene w
Warszawie - mówi Grzegorz.
Znakomity kajakarz i ¶wietny trener musia³ wyprowadziæ siê z Gdañska
do Warszawy. Na Wybrze¿u ma jednak dom, do którego jedzie, gdy tylko
ma trochê wolnego. Wis³a nie mo¿e zast±piæ mu Mot³awy, a nic nie
zast±pi morza. Z kajakarstwem utrzymuje kontakt, ale bez zobowi±zañ,
ot po prostu czasem na du¿ych regatach lubi siê spotkaæ z dawnymi
kolegami. Choæ nadal ma ono w jego sercu specjalne miejsce.
Jubileuszowa ksi±¿ka powsta³a na papierze korporacji UPM-Kymmene.
|